Archive for Grudzień 2008

245. Sylwestrowe Igranie Słowami

31 grudnia 2008

Najadłem się dziś sporo strachu. Radzę Wam szczerze ( tzn szczerząc uzębienie w tajemniczym grymasie) – unikajcie igraszek słownych. Bawienie się słowami nie jest dla osób o nerwowym usposobieniu, cierpiących na skrobiofobię lub bezsenność. Igranie słowami jest własnością kopyrajt świata snów. My jesteśmy tam tylko widzami, podczas gdy niewidzialni kukiełkarze manipulują słowami, obrazami, symbolami  i karmią nas sennym fantazjowaniem. Bawiąc się w ten sposób słowami na jawie  wdzieramy się za kulisy sennych tajemnic, a to może być niebezpieczne. Nie pytajcie jak i dlaczego, ale tak jest. Po tym wstępnym ostrzeżeniu opiszę jeden przykład, który może Was ubawi albo zaniepokoi. Otóż obudziłem się w nocy ze słowem „strach” w pamięci. Nie czułem sie wystraszony ani zastraszony, więc trochę mnie to zdziwiło. W następnej sekundzie „strach” przemienił się w angielski anagram – „starch” co znaczy skrobia, mączka, krochmal. Wiedzałem tylko, że moja Mama usztywniała krochmalem kołnierzyki mojej białej koszuli i gorsy, ale nie dociekałem jej motywów bo kobiety mają swoje zawodowe tajemnice. Skrobia, mączka to było chyba coś do robienia domowego klajstru. Czy strach usztywnia jak krochmal? Na takie pytania, moja czerwonooka mysz prowadzi mnie w głąb ciemnego morza internetowych snów. Szukanie powiązań strachu z krochmalem nie zajęło mi długo. Najpierw dowiedziałem się, że jest wiele osób, które noszą nazwisko Krochmal. Jedna strona webowa wyjaśnia, że to było kiedyś przezwiskiem dawanym ludziom o sztywnym zachowaniu. Nomen omen pojawił się na stronie naukowca Krochmala , którego specjalizacją jest badanie zawartości skrobii w korzeniach kassawy. Ale złotym znaleziskiem była ta strona, gdzie urocza studentka Akademii Ekonomicznej w Krakowie, pani Anna Krochmal ma wśród swych znajomych nie tylko Dominikę Krochmal (siostrę?), ale także p. Marcina Stracha (na dole strony). Moje senne anagramy znalazły potwierdzenie na jawie. Krochmal i Strach w kontakcie. Dalej nie pójdę, bo mam angielskiego starcha. ZKg

244. Nadzieje i Nadzienie na 2009

30 grudnia 2008

Panna:Przed Tobą rok pełen tajemnic i niespodzianek. Już wiosną przekonasz się, że nawet jeśli dwie osoby patrzą w tym samym kierunku, widzą co innego. Nie daj się zwieść pozorom! Ostrożnie podchodź do nowych znajomości, a i stare warto zrewidować. Miłym zaskoczeniem będzie daleka podróż, która szykuje się w połowie roku. Na jesieni wypatruj awansu i większych finansów. W sprawach sercowych raczej nie licz na miłość od pierwszego wejrzenia.

Tygodnik Zamojski: Horoskop

Mam różne nadzieje na Nowy Rok 2009 i dlaczego nie? Matka nie matka, ale bez niej byłoby trudno pchać dniem za dniem bez tego mrugającego światełka na horyzoncie, którym jest płocha nadzieja. Beznadziejni głupcy popełniają samobójstwo, mądrzy ludzie opychają się nadzieniem ze świątecznego indyka i liczą na to, że im nie zaszkodzi, a pomóc może. Staropolskie „nadziewać się” miało znaczenie „spodziewać się”, a ten okres miłych niespodzianek Rej nazywał „czasem nienadzieżnej (nienadzianej) potrzeby”. Powyższy horoskop dał mi nadzieję, obiecując rok pełen tajemnic i niespodzianek. Uwielbiam tajemnice i jestem zawsze gotowy na urocze niespodzianki. Wiosna zapowiada się ciekawie o tyle, że ja mam paskudny zwyczaj widzenia tego, czego inni nie dostrzegają i dzięki temu mam spore trudności w przekonywaniu bliskich i dalszych, aby patrzyli w moim kierunku. Nowe znajomości to chyba tylko w blogowisku, a do tych to zawsze podchodzę ostrożnie, bo trolla czasem trudno dostrzec. Jednym z najtrudniejszych do pozbycia się jest troll-nudziarz, który na pozór robi mało szkody blogowi, ale odstrasza innych swoimi bezdennie nudnymi komentarzami – zwykle w formie krótkiego zdania bez sensu. Starych znajomości nie będę rewidował – one same znikają w poszukiwaniu nowych silnych wrażeń blogowych. Mówi się trudno. Ja nie potrafię pisać codziennych dreszczowców, ale pewnie założę kilka nowych blogów (jeden wystarczy?) na opisywanie moich tajemniczych przygód w 2009. Przewidywana daleka podróż trochę mnie niepokoi, bo to brzmi jak odlot w zaświaty. Mam  nadzieję, że może jednak znajdę jakieś odległe miejsce na Wzgórzu Pierwiosnków i w ten sposób oszukam mój horrorskop.

Jesienne finanse przydałyby się przed daleką podróżą, ale darowanej szkapie nie zaglądam w uzębienie. W sprawach sercowych, jeśli to tak można określić, liczę na chuć od pierwszego spojrzenia, bo po drugim to mi zwykle przechodzi. gJ[

243. Koniec Roku

29 grudnia 2008

broom31Koniec roku

Wszystkie kąty
Tego niestałego świata
Zamiecione.

Matsuo Basho

242. Czarodziejka Bożków Tworząca

28 grudnia 2008

zofia stryjenska

O dobiegającej wkrótce końca wystawie prac Zofii Stryjeńskiej w krakowskim Muzeum Narodowym napisałem w Klechdach. Tutaj chciałbym dodać kilka zadziwiających (głównie mnie) ciekawostek z jej życia i niezwykle wielokierunkowej twórczej energii. Nauka i sztuka często splatają się w przedziwną symbiozę i tak mogło być właśnie w sztuce, która fascynowała Stryjeńską. W jej kompozycjach i pomysłach są echa pracy pionierów psychoanalizy, ale ich sny wyrażały się w inny sposób, podczas gdy artystka przetwarzała swoje sny i fantazje w orgiastyczne piruety kolorów i prostych linii i sprowadzała niewidzialne duchy folkloru, religii i baśni w naszą codzienną jawę. Może dlatego wpływowy znawca i krytyk sztuk pięknych i redaktor naczelny „Architecta” nazwał Stryjeńską „czarodziejką, której sztuka miała w sobie magiczne właściwości i legendarną wyobraźnię.” Archetyp Wielkiej Matki, Stryjeńska wcieliła w cykl wspaniałych litografii przedstawiających 16 bożków prasłowiańskich, większość z nich zrodzonych w jej snach na jawie. Pogoda, Lubin, Dydek, Radegast, Dziedzilia i Cyca.  O tym słowiańskim Olimpie, T.Dobrowolski napisał w swej książce Nowoczesne Malarstwo Polskie, że „stworzony magicznie, dosłownie z niczego, przekonuje swoją artystyczną prawdziwością, narzucając na widza swą specyficzną rzeczywistość”. Właśnie ta „specyficzna rzeczywistość” w takich urzekających cyklach obrazów jak „Bajki Polskie”, Kolędy”, „Pastorałka” czy „Zmartwychwstanie” sugeruje przypływy snów i wizji z innych światów, które Stryjeńska potrafiła urzeczywistnić w polskiej jawie. Mój wpis oparłem na ciekawym artykule  prof. Danuty Batorskiej w amerykańskim czasopiśmie Woman’s Art Journal pt „Zofia Stryjeńska. Princess of Polish Painting, który zawiera kilka obrazów artystki. Więcej do oglądania tutaj. Obraz „Styczeń-Luty” z cyklu Pory Roku (?) 

241.Wilcza Enigma Basiora i Wadery

27 grudnia 2008

Próbuję – jak dotąd daremnie – rozszyfrować dość tajemniczy sen, który utknął, po każdym przebudzeniu, w tej samej powtarzającej się scenie: półmroczne stepy   czy równina o lekko brązowym odcieniu, a na niej dwa wilki „alfa”, samiec i samica, basior i wadera. Basior stał w bezruchu, wadera wolfsiedziała. W pierwszym  śnie ktoś niewidzialny oznajmił, że zaprowadzi mnie tam, gdzie będę mógł zobaczyć tych, którzy bezlitośnie obrabowali moją żonę z platynowej obrączki i pierścionka z bursztynem, gdy była w szpitalu. Sprawca nieznany. We śnie znalazłem się na skraju tego pustynnego krajobrazu i po chwili z mroku wyszły te dwa wilki i stały tam, patrząc czujnie w moim kierunku. Obudziłem się, powtarzając w pamięci basior, wadera  i gdy ponownie zasnąłem – ta sama scena i tak dwa lub trzy razy pod rząd. Polski web nie dał wiele informacji, bo nikt nie zna etymologii tych słów,nawet Brueckner, może dlatego że są one specyficznie z gwary myśliwskiej.  Wataha wilków  ma niezłomne wilcze prawo, że tylko basior i wadera mogą się rozmnażać i zakładać rodzinę. Reszta watahy żyje w celibacie jak jakiś koedukacyjny klasztor bandytów? Ale co dalej? Nic nie dalej, bo o tym powiedział mi już mój sen „karuzelowy”. To było jednorazowe wyjaśnienie i poza tym, że wilk reprezentuje pewnie rabunek, a basior-wadera kogoś kto stoi ponad prawem i jest członkiem watahy, niczego więcej się nie dowiem. Chyba, że w tej gwarze myśliwskiej jest ukryte imię i nazwisko bandyty, ale to jest niebezpieczna ścieżka.

240. Tańcząc Tango Z Krowami

27 grudnia 2008

Zaczynam powoli rozsupływać te intrygujące węzły snów internetu czy snów złowionych w sieć, która łączy nasze senne metafory w jedną piękną całość.  Kluczem do szukania znaczeń snu są słowa, obrazy, które utrwaliły się w pamięci. Moim „sennikiem egipskim” są strony webowe, które zawierają  frazę senną. Dwa słowa z poprzedniego snu: „wystawy awangardy” były moim kluczem. Pierwsza strona webowa miała taką wystawę z tytułem „Łamanie Reguł” w Brytyjskiej Bibliotece. Tutaj zarówno tytuł jak i miejsce wystawy zawierały wskazówki do dalszych poszukiwań: 1. lubię łamać reguły i robię to od dłuższego czasu w blogach; 2. biblioteka to klasyczne źródło słów, metafor, znaczeń. Wędrówki po webie są fascynujące, bo prowadzą od śladu do śladu i pozwalają dojrzeć niesłychaną wielowarstwowość snów. Ta ruchliwość, zmienność i nieuchwytność sennego tworzywa jest jedną z tajemnic jej plazmowej energii – „pantha rei” jak zaobserwował grecki filozof. Na tej pierwszej stronie dostrzegłem błahą uwagę, że kurator BP miał do wyboru dwa inne tytuły na swoją wystawę: „Tango z Krowami” oraz „Spoliczkowanie” (Slap in the Face). Te odrzucone tytuły były dla mnie innymi ścieżkami do badań. Wybrałem „Tango z Krowami” i znalazłem się na wystawie awangardzistów rosyjskich w amerykańskim Muzeum Paula Getty’ego. Tytuł wystawy wzięty z książki i poematu rosyjskiego awangardzisty Wasyla Kamieńskiego. Absurdalny obraz bydła tańczącego tango to zderzenie przeważającej w Rosji po-rewolucyjnej wiejskiej kultury z szybko rosnącą kulturą miejską.  Tematem wystawy jest właśnie ukazanie reakcji awangardystów na traumatyczne wydarzenia lat 1905-1917, gdy przewidywania Apokalipsy były tu[ pod progiem świadomości. Tutaj włączył się mój sen, bo obecny kryzys globalny – finansowy, religijny, klimatyczny etc – trafił widocznie w te stare sny rosyskiej awangardy i ożywił je. Tytuły poszczególnych ilustracji  na stronie „Tanga z Krowami” (przetłumaczone nieudolnie dla nieznających angielskiego),które powiedziały mi więcej niż mogłem się spodziewać.1. Portret Ahmeda Larionowa w Świecie na Wspak (poniżej) 2. Świat na Wspak (Worldbackwards) Rysunek św Michała Natalii Gonczarowej 3. „Pułapka na Sędziów” (A Trap for Judges) pogarda dla rosyjskich Symbolistów i ich bogato wydawanych pism. To pisemko było wydrukowane na odwrotnej stronie taniej tapety. 4. Poker w Piekle (Games in Hell) Diabeł gra w karty z grzesznikami w piekle. 5. Nas Troje (okładka manifestu trojga rosyjskich futurystów –Kruczenik, Chlebnikow i Elena Guro) Kruczenik w swoim manifeście napisał: „Słowo (jego składniki, dźwięki) nie jest ani myślowym skrótem ani tworem logiki, ale przede wszystkim czymś poza-umysłowym (zaumny). Idąc w świat poza-umysłowy, poeta odkrywa „całkowicie nowe słowa” Tak jest. To jest także mój manifest przywołany ze snu.

6. Słowo/Obraz/Dźwięk (Explodity) Książka z takim tytułem jak „Te Li Le” drąży w niezależne cechy słuchowe i graficzne czegoś co awangarda zwie „słowo jako takie” – synteza malarstwa, poezji i dźwięku. 7. Okładka książki Kamienskiego „Tango z Krowami: żelbetonowe poematy” symbol energii w budowaniu miast. I to chyba wszystko na dziś. Ufffff.. J g

239.W Śpichlerzu Internetowych Snów

26 grudnia 2008

Obudziłem się w środku nocy, przytulony do snu o internecie. Przeżuwając w pamięci zapamiętane szczegóły, zadałem sobie pytanie: czy ta metaforyczna sieć stała się już składową częścią mojej podświadomości, nowym (albo prastarym) archetypem czy mitem, który przekazuje mi jakieś ważne wiadomości o ciągłych zmianach w mojej psychice? Prościej: gdy śnią mi się kobiety, do głosu dochodzi moja anima czyli ta prawa półkula, która jest jej meliną; gdy w sen wtryniają się chłopy, to mój lewy mózg wysyła mi smsy. Co symbolizuje internet? Przeszukiwarka podrzuca miliony fascynujących stron o internowym śnieniu. Jest magazyn pt Czas Snów” publikowany przez Stowarzyszenie do Studiowania Snów (Assoc.for the Study of Dreams) i tam można znaleźć liczne strony zajmujące się naukowo i po amatorsku analizowaniem tych zdumiewających „zajęć”, którym poświęcamy jedną trzecią życia!. Wracając do moich zeszłonocnych wędrówek:

śniło mi się, że znalazłem sieciowy dostęp do snów internetu. Miałem automatycznie przydzieloną mi ksywę i hasło. Wystarczyło kliknąć na odpowiedni link, co oczywiście zrobiłem i ujrzałem osiem tłustych kropek (hasło zakodowane) i od razu znalazłem się na niezbyt ciekawej stronie zapraszającej mnie na wystawy „awangardowe”. Tytuły tych wystaw były raczej mało pomysłowe i polegały głównie na grze półsłówek. Kliknąłem na kilka z nich i nagle stało się coś poza moją kontrolą: na monitorze błysnęło ostrzeżenie – „siły Mubaraka atakują Paryż!” Wpadłem w panikę; bo wyglądało na to, że na skutek mojej pomyłki w kliknięciu spowodowałem atak jakiegoś Mubaraka na Paryż. Po kilku gorączkowych kliknięciach udało mi się wrócić do pierwszej strony i Mubarak wycofał się do swojej nory. Morał: internet jest ochroniarzem  zbiorowej pamięci ludzkości. Jest to pulsująca plasma energii życia i to co się dzieje w jednej części jest odczuwane natychmiast we wszystkich miejscach – globalnie. Siecio-widzenie to jeszcze mało znana odmiana jasnowidzenia. W pewnych warunkach możemy dostrzegać to co się dzieje w dowolnie wybranej części świata, w szczegółach i bezczasowo czyli w przeszłości, przyszłości lub dziś. Uff! Implikacje takiej hipotezy są oszałamiające jak i niebezpieczne. Muszę najpierw zagłębić się w ten ciemny ocean badań jakich już dokonali inni, zanim odważę się na następny wypad na to pole minowe. Kg

238. Pastorałka Po Góralsku

25 grudnia 2008

O, Jezusku maluśki kieby rękawicka

albo tyz jakoby kawałecek smycka

A cemuześ nie siedział u Tatusia w niebie,

kie Twój Tatuś kochany nie wyganioł Ciebie?

Tam Ci usługiwali, wciórności, anioły

a tutaj se som lezys jako palec goły.

Tamoś jodoł kukiełke z carnuską i miodem

a tutaj sie zasilos samym tylko głodem.

Tameś pijoł gorzałke z słodką małmazyją

a tutaj sie ocęta samych łez napiją.

Tameś lezoł w pierzynce na złotem łozecku

a tutaj zaś na sianku i w zimnem złobecku.

Józef Szczypka, który zacytował tę góralską wersję Narodzin w swym pełnym takich historyjek i ciekawych opowiadań „Kalendarzu Polskim „ (1979) pisze:  „Ta piękna pastorałka, w której prócz zadumy religijnej czuje się tęsknotę za dobrym świątecznym jadłem oraz –ba! – jeszcze lepszym napitkiem, nie jest za poprawna, gdy wylicza przyjemności niebiańskie, a chyba także, gdy ukazuje sytuację w Stajence. „ W zimnem złobecku”? Mogło się tak wydawać ludziom w czasach rzymskich, lecz już we wczesnym Średniowieczu, „zlobecek” ogrzewały wół i osioł… Inną perełką góralską w Szopce Krakowskiej  była reakcja chłopa na wieść, że jego Kaśka mu umarła:

Ki jej diobeł stoł sie?

Kluski wcoraj zarła

Nie tak mi Kaśki zol,

jak mi klusek luto,

nie zjodłbym ich dzisiok

chowołbym na jutro.

Aha! to na pewno były kluski z makiem i z tym sentymentem to  nawet mógłbym się zgodzić…Dobranoc.IJI

237.Świecidełka Na Wigilijną Choinkę

24 grudnia 2008

Za chwilkę muszę zabrać się do gotowania mojej skromnej wieczerzy wigilijnej, której głównym daniem będzie łosoś w śmietanie gotowany na parze, bo tylko wtedy ma piękny smak i wygląd – w mojej skromnej opinii , oczywiście. Na te tradycyjne potrawy nie ma w moim domostwie amatorów, a sam nie dałbym rady. Rozmyślając językowo nad nazwami tych potraw znalazłem się na manowcach folkloru, astrologii, religii i kilku innych nauk w bocznych ulicach wiedzy. Zacznijmy od Ryb, bo one są silną wskazówką, że Jezus urodzil się pod tą konstelacją niebios która dziwnym trafem jest przeciwnym biegunem Panny. A to ci ładna astrologiczna szopka, bo w tej stajence betlejemskiej były pewnie inne konstelacje reprezentowane jak np Byk, Baran i Koziorożec. Ten ostatni miał powiązanie ze żłobem, ale w postaci Jednorożca, który jest wspomniany w Biblii. Tak więc zupa rybna, śledź i karp to symbole Jezusa, awatara Wieku Ryb, który dobiega końca, aby ustąpić miejsca Wodnikowi. Co będziemy jedli i pili na cześć następnego awatara i nowej religii tego jeszcze nie wiemy. Popularność karpa zawdzięczamy pogańskim okrzykom podczas Saturnalii grudniowych „Carpe diem!” co Polacy sobie przetłumaczyli na „karp na codzień”, chociaż Rzymianie raczej zachęcali do „używania dnia” (i nadużywania w Saturnaliach). Barszcz był początkowo warzony z zielska zwanego barszczycą albo świnim barszczem. Ciekawe, że jego łacińska nazwa jest „Herculaneum” (12 prac-12 apostołów-12 potraw?), ale może ktoś miał dość tego zielska, zmienił go na buraki i rzekł „i Burak zupa, kiedy gości kupa” albo coś w tym rodzaju. Pierogi są podejrzanym daniem, bo „pir” to starosłowiańska „biesiada”, ale czy te farszowane gnioty można obdarzyć takim pięknym słowem? Kluchy z makiem – to przemycanie psychotropicznego środka wywołującego wizje i halucynacje, w których zwierzęta plotą bzdury, bydlęta klękają, pasterze śpiewają, a ludzie cuda, cuda opowiadają. I to tyle przedbiesiadnie. Nie obżerajcie się i pijcie umiarkowanie. PS, Uszka w zupie bo wigilia to czuwanie, a do tego potrzebne są uszy). TJT

236. Cisza Jak Makiem Siał

23 grudnia 2008

Moja idealna kolacja wigilijna:opłatek z opactwa Dominikanów za rogiem, śledź w śmietanie, wódka, barszcz  z uszkami, wódka, karp smażony (ukradziony późną nocą ze stawu w Parku Regenta),wutka, ppirogi z kapustą, ćmaga, kluski z makiem, wóda,kutia, bakalie, łyski z sodą wodową…chrrrr. Na szczęście, obudziłem się i po całkowitym oprzytomnieniu złożyłem dziękczynne modły, że jestem w Londynie, na Mglistej Wyspie gdzie nikt nigdy nie słyszał o Wigilii. Kluski z makiem były kiedyś moją ulubioną potrawą wigilijną , ale o mak w naszych supermarketach  nie pytam, bo mogą wezwać policję. Oni myślą, że to opium. Wiele lat temu zaprosilem na wieczerzę wigilijną moich przyjaciół w Anglii. Gordon był z pochodzenia Niemcem, jego żona Ray-Egipcjanką, Gail- Irlandka, Syggie -Żyd z Francji i Kay,żona Angielka.. Marynowany śledź był udany,bo kupiłem go w polskim sklepie. Reszta:  barszcz, karpie i kluski z makiem – okropność, ale goście ciamkali i dziwili się, że Polacy mają takie niezwykłe religijne jadło. Opłatek im smakował najlepiej i zjedli mi ostatni kawałek. To była moja pierwsza i ostatnia próba nawrócenia tej bezbożnej, pogańskiej hałastry na katolicyzm i uroczyste spożywanie naszej niesamowicie niestrawnej, bezmięsnej  kolacji wigilijnej. Gdyby nie ten Smirnoff i post-wigilijna amnezja…TJI

235. Hej, Kolęda, Kolęda

22 grudnia 2008

Dzisiaj w Betlejem (bis)

Wesoła nowina,

Że panna czysta (bis)

Porodziła  syna…

Kolędy mają w sobie jakieś  psychodźwięki, bo ich śpiewanie burzy tamy nostalgii za utraconym dzieciństwem, za rodziną i za krajem, jeśli się mieszka od wielu lat w otoczce innych zwyczajów, innych kolęd. Anglicy śpiewają jakieś zakodowane teksty o dwunastu dniach Bożego Narodzenia (Xmas) i kuropatwie na gruszce albo o dobrym królu Wieńczysławie, który zobaczył biednego wieśniaka w śnieżycy, co przenosi nas chyba do Polski. Jedyną znaną mi kolędą tutaj była „Cicha Noc”, która jest międzynarodowa. Gdy byłem małym chłopakiem. słowa wiele kolęd śpiewanych przy choince zaciekawiały moje drzemiące instynkty lingwistyczno-filozoficzne.

Mędrcy świata, monarchowie” wzbudzali różne wątpliwości: czy w tym Betlejem nie było kołysek, że dziecię musiało leżyć w żłobie? Mój praktyczny rodzic sugerował, że może to była niecka, która po żydowsku nazywała się żłób. W Księdze Hioba żłób to „jasła” (stąd delikatniej zwana „jasełka”zamiast „żłobisko”), ale te są dość tajemniczo połączone z mitycznym jednorożcem, do którego tylko dziewica mogła się zbliżyć. Maria była Dziewica, ale czy przy jasłach stał ten dziwny zwierzak? Inne słowo w tej kolędzie „ni  berła nie dzierży” uporczywie zmieniałem na „ni berła ni dzieży” bo mi się lepiej rymowało z „a proroctwo jego zgonu już się w świecie szerzy”, bo nie mogło być szerży, tak? Inna kolęda, która uwielbiałem to „Dzisiaj w Betlejem” ,ale tu też miałem kłopoty z tym tłokiem aniołów, królów, pasterzy i bydląt wokół tych jaseł z sianemw ciasnej stajni czy oborze. Ten trudny chłopak, który śpiewał kolędy z czołem zmarszczonym w zamyśleniu nad tekstami, wciąż mieszka we mnie, ale dziś siedzi cicho. Kolędy pięknie śpiewane przez chór dorodnych dziewczyn i chłopaków ze Śląska. Miłego słuchania.

234.Nagle Słońce Stanęło W Bezruchu

21 grudnia 2008

Od rana niebo było zachmurzone i nieprzychylne. Siedziałem przy komputerze, komputer siedział an stole, a stół stał, jak to stół, przy oknie. Okno zerkało na południe. Tuż przed południem niebo zaczęło się przejaśniać. Przesilenie miało randkę w jasno z nocą o 12.05.  I nagle to przesilone grudniowe słońce rozdarło ciemne gałgany chmur na dwie minuty przed spotkaniem i mrugnęło do mnie porozumiewawczo. Wzruszony tą wizytą, zacząłem bezładnie ale pięknie recytować jakiś hymn na powitanie Zwycięzkiego Sol  nad Ciemnymi Mocami Nocy. O 12.07 Słońce uśmiechnęło się pożegnalnie i zniknęło za kotarą chmur. Było w tym krótkim epizodzie jakieś przesłanie, magiczny sygnał zmiany albo echo pradawnych wydarzeń. Czy to była jawa czy zdarzenie w innym wymiarze? Nie mam pojęcia, ale ten śpiew jakoś pasował mi do całej sytuacji…